Masters&Robots

NFT – rzeczywistość 2.0 czy chwilowa moda?

NFT jest od miesięcy jednym z najczęściej powtarzanych haseł związanych z nowymi technologiami. Wypowiadają je nawet ci, dla których blockchain, kryptowaluty, metawersum i web 3.0. to pojęcia rodem z obcego języka, którego jeszcze nie zaczęli się uczyć. A kiedy nowe zjawiska wychodzą poza wąską niszę do powszechnej świadomości i zaczynają być omawiane w taksówce, przy obiedzie i w trakcie kawy na balkonie – wiedzcie, że coś jest na rzeczy.

Co napędza NFT?

Wieszczono, że szał na NFT potrwa krótko, raptem kilka miesięcy. Tymczasem NFT ma się świetnie i rozwija w zawrotnym tempie – w ubiegłym roku obrót NFT wyniósł 22 miliardy dolarów (dla porównania, rok wcześniej było to 100 milionów dolarów). Stymulatorem rozwoju NFT było wejście na ten rynek dużych firm i instytucji. Nike, Adidas i Gucci proponują cyfrowe buty i ubrania. CNN sprzedał za tokeny swoje zdjęcia i teksty sprzed lat, H&M przymierza się do otwarcia lokali w metawersum, a JP Morgan (potężny amerykański bank) już taki lokal otworzył. W formie NFT McDonald’s planuje sprzedawać posiłki i napoje, a Warner Music postawił sobie za cel stworzenie wirtualnego muzycznego świata, w którym koncerty będą nie lada przeżyciem.

Na początku była sztuka

Świat powoli ogarnia NFT-owe szaleństwo. A zaczęło się całkiem niewinnie – od cyfrowych małp w różnych strojach. Chwilę później swoją pracę Everydays artysta Beeple (Mike Winkelmann) sprzedał za 69 milionów dolarów. Miała ona postać kolażu złożonego z 5000 zdjęć, które autor robił każdego dnia przez kilkanaście lat. Co ciekawe, było to pierwsze cyfrowe dzieło sztuki, którego licytacja odbyła się w dużym domu aukcyjnym. Tym samym symbolicznie uznano, że NFT jest formą sztuki. Zdaniem Beeple NFT przetrwa tylko wtedy, kiedy w obszarze artystycznym będzie oferowało coś więcej niż tradycyjne dzieło sztuki. Musi być lepsze od tego, co już było, inaczej nie ma racji bytu.

Kumple celebrytów

Tokeny zbliżają ludzi? Będąc w posiadaniu odpowiednich NFT, można stać się członkiem społeczności zgromadzonej wokół gwiazdy lub celebryty. Dołączamy wtedy do pokoju, w którym nasz ulubieniec spędza czas ze swoimi wielbicielami. Często mamy też dostęp do ekskluzywnych treści w postaci nowego utworu, rozmowy wideo, a nawet… wspólnego obiadu. Bycie w jednym klubie z aktorami, piosenkarzami czy sportowcami daje wielu osobom poczucie przynależności do elity i za to poczucie są oni w stanie zapłacić dziesiątki tysięcy dolarów. Co się jednak stanie, kiedy znanej osobie znudzi się zabawianie swoich fanów w cyfrowym pomieszczeniu?

Rzeczywiste oszustwa w wirtualnym świecie

W poprzednim roku pewien cyfrowy artysta oszukał kolekcjonerów NFT. Wystawiał na sprzedaż stylizowane portrety, które po dokonaniu zakupu podmieniał na zdjęcia dywanów. To celowe zagranie miało na celu zwrócenie uwagi na kwestię, która stanowi duże wyzwanie dla NFT – jest nią sposób zarządzania w sieci aktywami, które są zabezpieczone kryptograficznie. Żart @neitherconfirm (to jego pseudonim na Twitterze) pokazuje, że pojedyncze osoby mogą swobodnie manipulować danymi związanymi z NFT. Co więcej – jako że przechowywanie plików jest częściowo oparte na scentralizowanych mechanizmach – NFT stają się bezwartościowe, gdy rynek wybijający NFT o adresach scentralizowanych znika. Kosztownie przekonali się o tym kolekcjonerzy tweetów NFT: kiedy kupione przez nich za tokeny tweety zostały usunięte, oni zostali z „pustymi” NFT.

Ograniczone zaufanie do internetu

Prowokacja @neitherconfirm po raz kolejny pokazała, jakimi prawami rządzi się scentralizowany internet i na jak dużym zaufaniu jego użytkowników się opiera. Tyle tylko, że poziom zaufania spada, a użytkownicy coraz ostrożniej konsumują treści i coraz uważniej je weryfikują. To w dużej mierze następstwo fake newsów i rosnącej dezinformacji. W obecnym internecie bez trudu można podmienić artykuły, obrazy czy dane naukowe. To sprawia, że regularnie stajemy przed dylematami: jakim treściom ufać, które informacje są prawdziwe. Odpowiedzią na te bolączki staje się Międzyplanetarny System Plików (IPFS) nadzorowany przez firmę Protocol Labs. System pomaga chronić pliki i uwierzytelniać dane. Dzięki temu będziemy wiedzieć, do jakiej wersji pliku mamy dostęp i czy nie został on w tzw. międzyczasie zmieniony. Molly Mackinlay z Protocol Labs mówi o tej zmianie jako o „technologicznym wbudowaniu zaufania w sam protokół”. To diametralnie zmieniłoby podejście do NFT tych osób, które są nieufne albo się „sparzyły”. Kolekcjonerzy kupujący plik utworzony przy pomocy IPFS mogą mieć całkowitą pewność, że kryje się pod nim taka zawartość, której nie można zmienić. Czyli stylizowany portret będzie portretem, a nie dywanem.

Quo vadis, świecie?

Sztuka, jachty, odzież, relacje – to wszystko można już nabyć w wersji cyfrowej za NFT. Czy tak będzie wyglądała nasza rzeczywistość za dwa, pięć, dziewięć lat? Czy to w sieci będziemy się ubierać, bawić na koncertach, przeżywać artystyczne uniesienia i jeść frytki? Trudno przewidzieć. Regularnie pada pytanie, czy bańka NFT pęknie i zostawi kolekcjonerów z tysiącami bezużytecznych przedmiotów, czy też będzie pędzić bez opamiętania w kierunku dalszego rozwoju. Regularnie też pada odpowiedź: czas pokaże.

 

 

0 thoughts on “NFT – rzeczywistość 2.0 czy chwilowa moda?”

Leave a Comment

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *